WYSTAWA FOTOGRAFII JANINY PEIKERT "DRZEWOWCIELENIA"
2016-05-24  18:00
Janina Peikert od wielu lat podróżuje i fotografuje.
W swoim dorobku ma 22 wystawy indywidualne. Wzięła też udział w ponad 50 wystawach zbiorowych.
Wystawy indywidualne: „Pyłki Azji w oku babci” – 2007, „Geometria z krótkiej podróży” – 2008, „Odcienie zauroczenia” – 2008, „Tęczowy balet skał” – 2008, „Państwo środka bez środka” – 2008, „Oaza natury” – 2009, „Klimaty małych światów” – 2009, „Szlaki Matki Ziemi” – 2009, „Piękno bezkresne” – 2010, „Portret życzliwych spotkań” – 2010, „Spojrzyj w okno, nie otwieraj drzwi” – 2010, „Drzewowcielenia” – 2011, „Symfonia geometrii” – 2011, „Nowa zelandia – kraj niezwykły” – 2012. Uczestniczka trzydziestu wystaw zbiorowych w kraju i za granicą. Od roku 2007 jest członkiem Jeleniogórskiego Towarzystwa Fotograficznego, w którym obecnie pełni funkcję wiceprezesa.
Prawie wszystkie fotograficzne prace Janiny Peikert sytuują się w obrębie natury. Potęga natury, jej ponadczasowe trwanie, bogactwo i uroda fascynują artystkę niezmiennie. To są jej najważniejsze tematy. Dotychczasowe obrazy pięknych miejsc i wytworów przyrody zdają się jednak artystce nie wystarczać. Szuka w nich człowieka, a jeśli go nie znajduje wprost, sama go wpisuje w miejsca zgoła nieoczekiwane. Jednoczy fragment drzewa z ludzką twarzą. Taki zabieg, spotykany także w twórczości innych artystów, zwykle miał jednak inne cele. Przykładem mogą być jedne z najbardziej znanych fotografii Veruschki wykonane przez Richarda Avedona, gdzie modelka wtapiała się, między innymi, w leśne tło. Stawała się jego częścią. Te fotografie, pokazywały jednak Veruschkę, a drzewa zostały użyte instrumentalnie dla wzmocnienia efektu kreacyjnego.
W przypadku fotografii Janiny Peikert nałożenie wizerunków ludzkich twarzy i drzew staje się nie tylko pokazem wyobraźni Artystki, dającym czysto estetyczne wartości, ale otwiera pole dla rozmaitych skojarzeń i przemyśleń. Niejednoznaczność tych obrazów, ich aspekty wizualne i pojęciowe wywołują u widza stan emocjonalny wykraczający poza łatwą definiowalność. Wchodzimy w rejony metafizyczne i egzystencjalne jednocześnie. Widzimy coś co może wydawać się snem, czy bliżej nieokreślonym wytworem naszych zmysłów, jak i próbą zapisu pewnego stanu przejściowego. Zapisem zmiany.
Intrygujące jest rozważenie czy to połączenie siły natury i kruchości ludzkiego życia w jedność może być czysto intelektualną spekulacją na którą naprowadzają nas fotografie, czy dotykamy kwestii duchowości. Wiara w wędrówkę dusz i przyjmowanie kolejnych rozmaitych form istnienia w postaci roślinnej, zwierzęcej czy ponownie ludzkiej nie jest czymś odosobnionym. Reinkarnacja jest istotnym elementem dalekowschodniej filozofii. Dusza drzewa jako kompilacja postaci człowieka i rośliny, jako etap przejściowy do innej formy bytu, czy też trwała forma istniejąca od zawsze w przyrodzie? Forma nam nieznana lub dostępna jedynie nielicznym, obdarzonym głębszym rodzajem wrażliwości lub otwartym na wiedzę tajemną? Może ten rodzaj inkarnacji jest czasowym przystankiem ludzkiej duszy w celu zasilenia jej w innego rodzaju energie, może formą wzbogacenia o doznania niedostępne w ludzkim wymiarze.
Wątek drzewa życia, ciekawie podejmuje Darren Aronofsky w filmie „Źródło”. Przywołuje on Księgę Majów i mówi o szczególnym drzewie, rosnącym w centrum ziemi, którego soki pozwalają temu kto je wypije na życie wieczne. Mit o powstaniu świata mówi, iż ciało pierwszego człowieka przemieniło się w korzenie drzewa, które rozprzestrzeniły się i uformowały ziemię. Dusza człowieka zamieniła się w gałęzie i rozrosła do nieba. Poszukiwanie tego drzewa, jak pokazuje Aronofsky, jest celem który prowadzi do zbawienia.
Zastanawiające jest, czy autorka pokazała nam te fotografie jako paradokumenty stanów możliwych, wchodząc w pewien filozoficzny dialog, czy też metodą prób znalazła takie właśnie pasujące do siebie obrazy. I jest to wynikiem swoistego przypadku. Aczkolwiek bliskie są mi poglądy iż w naturze nie ma przypadków, że wszechświat kieruje się pewnym porządkiem gdzie wszystko ma swój cel, miejsce i czas. Być może intuicja artystki kieruje ją w takie właśnie obszary. Są one inspirujące i dają wielkie możliwości kreacyjne, co Janina Peikert wykorzystuje z dużym powodzeniem. Nawet jeśli racjonalnie myślący widz odrzuci wszystkie filozoficzne i duchowe aspekty, a skupi się jedynie na tym co widzi i potrafi rozumowo zinterpretować, to zobaczy ciekawe obrazy. Obrazy jak senne zjawy, barwne ale nie cukierkowe, harmonijnie połączone, estetycznie wysmakowane. Jednak ich siła, moim zdaniem, tkwi w niejednoznaczności i możliwościach pobudzania wyobraźni. One zapadają w pamięć i wracają jak dalekie echa zapomnianych zdarzeń, sytuacji, miejsc. Tworzą nową oryginalną jakość dla której nie ma większego znaczenia motywacja artystki czy sposób ich powstania.
Janina Hobgarska