Liga sukcesu - wywiad z Radosławem Mołoniem
2013-11-04  12:00
Dolnośląska Liga Telentów jest jednym z wielu inicjowanych przeze mnie działań skierowanych do młodych ludzi mającym na celu zarówno ich bardzo szeroko pojętą aktywizację, jak i coś, co nazwałbym umacnianiem tkanki społecznej Dolnego Śląska, a w konsekwencji także budowę nowoczesnej tożsamości naszego regionu.
Panie Marszałku, czas na podsumowanie drugiej edycji Dolnośląskiej Ligii Talentów?
Podsumowanie będzie bardzo krótkie: sukces.
Pod jakim względem?
W każdym aspekcie: jakości występów, różnorodności, zasięgu terytorialnego konkursu i, przede wszystkim, ilości osób, które przewinęły się przez wszystkie etapy Dolnośląskiej Ligii Talentów. Trudniej oczywiście zmierzyć takie rzeczy, jak pasja i zaangażowanie, ale każdy, kto choć raz zajrzał na przesłuchanie lub obejrzy relację na antenie TVP Wrocław nie będzie chyba w nie wątpił.
A w dłuższej perspektywie?
Musimy popatrzeć na sprawę szerzej. Dolnośląska Liga Telentów jest jednym z wielu inicjowanych przeze mnie działań skierowanych do młodych ludzi mającym na celu zarówno ich bardzo szeroko pojętą aktywizację, jak i coś, co nazwałbym umacnianiem tkanki społecznej Dolnego Śląska, a w konsekwencji także budowę nowoczesnej tożsamości naszego regionu. Innym przykładem, pozornie bardzo odległym, może być budowa, w porozumieniu z samorządami lokalnymi sieci boisk lekkoatletycznych „Dolny Śląsk dla Królowej Sportu”. Celem obu tych przedsięwzięć jest nie tylko wyłonienie talentów artystycznych i sportowych, choć to też bardzo ważne, lecz stworzenie płaszczyzny spotkań między ludźmi, między pokoleniami, miejsc w których doskonalić będą się nie tylko przyszłe gwiazdy, lecz wszyscy pasjonaci, oraz, co niemniej istotne, przyszłe kadry instruktorów, animatorów, trenerów. To wszystko będzie owocować potem przez długie lata. Uważam, że wspieranie tak pojętego ruchu amatorskiego jest ważnym obowiązkiem samorządu wojewódzkiego.
Dziś twórczość amatorska przeniosła się w znacznym stopniu do internetu
To prawda. Nic nie zastąpi jednak autentycznych międzyludzkich więzi i kontaktów oraz prawdziwego występu na scenie. Nie widzę tu zresztą żadnej sprzeczności. Pytanie brzmi raczej: jak mądrze wykorzystać internet do celów o których mówiłem wcześniej. Akurat Dolnośląska Liga Talentów jest dobrym przykładem takiej synergii. Głosować i oglądać występy można przecież w internecie, powstały też towarzyszące konkursowi fora społecznościowe.
Dlatego, że formuła konkursu to rodzaj talent-show?
Mogę powtórzyć to, co powiedziałem rok wcześniej. Najlepszą formułą jest taka, którą uczestnicy dobrze rozumieją i lubią. Od formy w tym przypadku znacznie ważniejszy jest cel. A podobieństwo do komercyjnych programów typu talent-show jest tu czysto zewnętrzne. Tu nikt nie bawi się kosztem uczestnika konkursu, nie usiłuje zarabiać pieniędzy na jego wizerunku, czy sprzedaży płyt. Zadaniem jury jest pomoc i ukierunkowanie uczestników w ich dalszym rozwoju artystycznym.
Ma pan dalsze plany dotyczące Dolnośląskiej Ligi Talentów?
Dolnośląska Liga Talentów staje się poważną dolnośląską imprezą. I to, bardzo dobrze, bo w pełni zasługuje na taki statut. Finałem w Teatrze Polskim zamykamy drugą edycję i myślimy o trzeciej. Impreza skupiła wokół siebie dużą grupę fachowców, pasjonatów, animatorów kultury. Jestem więc pewien, że w ich rękach konkurs będzie się nadal rozwijał, a pewnie i nieco zmieniał. Nie chcemy, by trwał w jakiejś sztywno, raz na zawsze wyznaczonej postaci. O kształt tego rozwoju jestem jednak zupełnie spokojny.