Nic w niczym [MIESIĘCZNIK ODRA]

2014-08-24  18:34

Nikt, nikogo, nic – opis pustki doskonałej, opis sam w sobie doskonały. I na koniec jeszcze te dwa najprostsze z prostych pytania, niczym wołanie z otchłani bytu i niebytu. Krzyk bezradności. A może jednak nadziei? Skoro pytam, znaczy się jestem, żyję.

Swiss Replica Watches

Urszula KoziołKlangor. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014, s. 100.

1. Zbiorem wierszy Klangor rządzi duch trenu i elegii. Urszula Kozioł w poszczególnych wierszach żegna się z ludźmi i ze światem, a w pewnym sensie również z samą sobą. Wszak na początku zbioru wyznaje nie bez zdziwienia: rozmawiają ze mną (…) jakby nie wiedzieli / że jestem już z innej planety (Bez vis-à-vis), w połowie książki konstatuje: czarna godzina czarnym piaskiem sypnęła w oczy, a także nie widzę jutra / oślepłam (Bielmo), zaś pod koniec zadaje sobie, bo komuż by innemu, retoryczne pytanie: czy to możliwe że kiedyś / żyłaś naprawdę / a nie jak teraz / na niby (Czy to możliwe). Na dodatek w wierszu Co małe co wielkie konstatuje:Nieodwołalnie / zbliżam się do nic / w niczym. Nic w niczym – to metafora życia, która zniewala i paraliżuje. Nie pozwala o sobie zapomnieć, nie można się od niej uwolnić.

Zaimek rzeczowny „nic” to jedno ze słów kluczowych w liryce Urszuli Kozioł powstającej już po publikacji w roku 2011 monumentalnego, liczącego ponad siedemset stron tomu Fuga, a obejmującego twórczość poetycką tej znakomitej autorki z lat 1955−2010. Czasem to jest nic, a czasem NIC, ściślej: niepojęte NIC, jak w wygłosie wiersza Wygaszanie. Oprócz zaimka „nic” uwagę przykuwają rzeczowniki: „melancholia” i „nostalgia”, „nieobecność” i „niepamięć” oraz „milczenie”, ale także przyimek „obok”. Podmiot tych wierszy żyje poniekąd obok, próbuje wyrwać się ze szczerby / szczeliny-nie-szczeliny / spękliny-nie-spękliny (Szrama), jednocześnie jest i nie jest, żyje i nie żyje; odbiera otaczającą rzeczywistość zaledwie jednym okiem, zaledwie jednym uchem, mówi z zamkniętymi ustami, mówi zaś: jestem na poły / w pół słowa / w pół kroku (Klangor). Pamięć podmiotu rzednie i rozpływa się (Moja pamięć), dlatego też życie okazuje się niby-życiem, płynącym na dodatek poza czasem / obok i jakoś tak / poza tobą / niby jest i nie jest zarazem (Czy to możliwe). Wszystko zdaje się płynąć obok, zawsze w to OBOK (Labirynt).

2. Tom Klangor został przez autorkę w całości pomyślany dla Feliksa. Najważniejsze pod względem poznawczym i artystycznym utwory tomu: Treny dla FeliksaKlangor oraz Sułtan i róża, zadedykowane zostały Felkowi; zadedykowane, a może raczej poświęcone jego pamięci. Kim jest Feliks, Felek? To Feliks Przybylak (1933−2010), mąż poetki, profesor germanistyki Uniwersytetu Wrocławskiego; jako jeden z pierwszych tłumaczył Paula Celana, przekładał także Angelusa Silesiusa, Goethego i Hölderlina, Rilkego i Trakla, Benna i Brechta, a ponadto prozę Roberta Musila oraz Myśli i uwagi Ludwiga Wittgensteina. Był także poetą, chyba za życia niedocenianym. Dwa lata temu ukazał się tom jego wierszy i przekładów Wobec, opatrzony osobistym i wnikliwym wstępem profesora Jacka Łukasiewicza. To właśnie Feliks Przybylak jest również adresatem bądź bohaterem – dodajmy: niewymienionym z imienia, nieobecnym bohaterem − takich utworów jak Bez vis-à-visDobrej nocyLamentEpoka lodowcowa czy W kręgu kamiennym.

Aby wyrazić swój stan, stan swojej duszy, swojego serca i umysłu, poetka używa słów najprostszych, nazywa wprost rzeczy po imieniu. Zwraca się do zmarłego bezpośrednio: czuję jak / zamieram w tobie / tej tobie we mnie (Treny); mój ty już nie mójjedynie przez sen / mam dostęp do ciebieboli mnie twój grób; ale mówiąc do zmarłego, mówi także do siebie i o sobie: zamknięta w bólu jak w więziennej celi / zatrzaskuję się przed światem, aż wreszcie boli mnie ból (Klangor). Tylko we śnie może się pojawić ten / którego nie ma (Dobrej nocy), aczkolwiek i to nie jest wcale pewne. Chociaż z drugiej strony: nigdy nie byłam bliżej ciebie niż teraz / gdy ciebie nie ma (Rankiem).

By wyrazić ból, by wypowiedzieć niewypowiadalne, poetka skazana jest na wybór między słowem a milczeniem. Zdając się na słowo, pisze finezyjnie rymowanym ośmiozgłoskowcemLament czy wielostronicowe, rozbudowane pod względem formalnym wiersze, bez mała poematy. Zdając się na milczenie, pisze wiersze najkrótsze, tak krótkie, że krótszych już chyba się nie da. Z wielkim wyczuciem stosując zasadę kontrapunktu, po arcydziele liryki żałobnej, jakim jest ponad wszelką wątpliwość dziesięciostronicowy, pisany w latach 2010−2012 poemat tytułowy (nie ukrywam, że stawiam tom Klangor w całości na równi z innym arcydziełem tego gatunku, czyli Kwartałem wierszy Mariana Grześczaka z 1980 roku), zamieściła trzywersową miniaturę: myśleć o tobie / to jakby skoczyć / w przepaść. Tylko tyle, nic więcej, ani jednego słowa za dużo, ani jednego słowa za mało, ani jednego niepotrzebnego słowa. Równie mocne wrażenie robi wiersz Z wizytą, zamieszczony zaraz po trzystronicowej Balladzie. Opatrzona mottem z Jana Kochanowskiego Ballada jest głosem klasycystycznym czy po prostu klasycznym, zaś składający się zaledwie z piętnastu słów wiersz Z wizytą to głos poezji nowoczesnej albo i ponowoczesnej, nawiązujący do słynnego wiersza Tadeusza Różewicza sprzed równo ćwierć wieku *** „Czas na mnie”. Wiersz Różewicza pamiętamy doskonale, wraca on do nas dzisiaj (tak na marginesie: piszę tę recenzję w cieniu śmierci autora Niepokoju) silniej niż kiedykolwiek. Oto wiersz Urszuli Kozioł:

Panerai Replica

pukam do siebie

nikogo

 

dobijam się

nikt

 

dzwonię

nic

 

gdzie ja jestem

gdzie się podziewam

 

Nikt, nikogo, nic – opis pustki doskonałej, opis sam w sobie doskonały. I na koniec jeszcze te dwa najprostsze z prostych pytania, niczym wołanie z otchłani bytu i niebytu. Krzyk bezradności. A może jednak nadziei? Skoro pytam, znaczy się jestem, żyję.

3. Opisując swój ból, tak naprawdę poetka nie jest w stanie go opisać, może go co najwyżej skonstatować, stąd – definicja idem per idem – boli mnie ból, stąd też próba opisania wiersza jako takiego, a raczej wiersza o wierszu, czyli o jego istocie; próba skazana z góry na niepowodzenie, bo przecież można postawić sobie zadanie następujące: napisać wiersz o wierszu, który chciał być wierszem, lecz szybko wyjdzie na jaw, że nieugięte słowo będziemusiało się ugiąć / pod naporem milczenia. Drugim fundamentalnym tematem liryki Urszuli Kozioł po bólu okazuje się zatem słowo.

Poetka tropi słowo, nicuje jego sens i sedno (np. w przewrotnych Słowach na bakier), pisze poświęcony mu traktat (Inne oblicze słowa – co ciekawe, prozą poetycką, ale z zaznaczonym ukośnikami podziałem na wersy), którego przesłanie brzmi: miej się na baczności przed słowem; przestrzega przy tym adresata tego traktatu, młodego przyjaciela, a więc młodszego poetę, że słowa: odbierają ci głos / wolą same mówić w twoim imieniu. Wreszcie w Epilogu, nomen omen zamykającym książkę nie bez zdumienia, ale i nie bez rozczarowania, odkrywa, że wiersz składający się ze słów, ześcibolonych przez nią, nie bez trudu i mitręgi, do kupy, rozkłada się, tak samo jak rozkłada się ludzkie ciało. Słowo oddziela się od ciała, słowo oddziela się od swojego stwórcy, który stwierdza nagle: moja ręka / zdaje się pisać nie mój wiersz (Ile potrafię).

Perspektywie osobistej, jak najbardziej indywidualnej i jednostkowej, towarzyszy perspektywa zbiorowa, ogólna, uniwersalna. Nie raz i nie dwa poetka odwołuje się do naszej wspólnej wiedzy, do wspólnych nam przeżyć i doświadczeń. W poszczególnych utworach cytuje Mickiewicza i Norwida, nawiązuje do Ronsarda i Hölderlina, do Rilkego i Celana, wspomina lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte, brzemienny w skutki natury politycznej, społecznej, ale i kulturalnej przełom 1989/1990, wspomina tajemnice, jakie odsłonił „wiatr historii” (w domagającym się szczegółowej interpretacji poemacie Dziesięć lat przed końcem stulecia); ze skrzyżowania ulic Smoluchowskiego i Norwida we Wrocławiu przenosi się nad Bosfor, do Stambułu, w poszukiwaniu mitycznej Troi, albo nad Zatokę Bengalską, udaje się w podróży nie z północy na południe i nie z zachodu na wschód, lecz z Północy na Wschód, albo w drugą stronę, do Lizbony, śladem arcypoety Fernanda Pessoi (1888−1935).

Pessoa pojawia się w twórczości Urszuli Kozioł nie pierwszy raz zresztą. Pisała o nim wielokrotnie w swoich felietonach w „Odrze” (w cyklu Z poczekalni), w zbiorze Wielka pauza(1996) zamieściła wiersz W Lizbonie, w tomie Supliki (2005) − Lizbona II, teraz – z myślą o nas, swoich czytelnikach i jednocześnie wielbicielach autora Księgi niepokoju –wiersz ów przedrukowuje. Nie bez powodu zapewne. Niech potrójny niczym potrójna koniczyna / i już rozpoznawalny cień Pessoi towarzyszy Urszuli Kozioł, jak na najlepszego przyjaciela przystało, w każdej złej i dobrej chwili.

Janusz Drzewucki

 
----
Źródło: Miesięcznik Odra
 
Miesięcznik Odra jest dostępny w Empikach, wybranych kioskach RUCHu oraz w Dolnośląskim Centrum Informacji Kulturalnej, gdzie Odrę można nabyć w promocyjnej cenie 8 zł, natomiast archiwalne numery miesięcznika w cenie 5 zł.

 

 
https://www.traditionrolex.com/30