Lęk, ból i pamięć w reportażach Tochmana

2014-08-10  16:18

„Ludzka rzecz, nie chcieć wiedzieć” – tak Wojciech Tochman opisywał swoją transformację jako reportażysty podczas spotkania autorskiego w Mediatece, w ramach Międzynarodowego Festiwalu Miesiąc Spotkań Autorskich. 

Spotkanie autorskie z Wojciechem Tochmanem /fot. Jakub Łakomy /Agencja Publicystyczna DOKiS.pl

Jest wtorkowe popołudnie, trwa spotkanie autorskie z Wojciechem Tochmanem. W krótkim czasie sala wypełnia się po brzegi. Zasłuchane audytorium wpatruje się w autora czytającego fragment swojej książki: „Eli, eli”, poruszającej historii o życiu najuboższych mieszkańców Filipin. Chłodne, kolorowe wnętrze wrocławskiej Mediateki daje wytchnienie od upału panującego na zewnątrz, kontrastując ze snutą przez autora opowieścią.

Z Manili szybko przenosimy się do Ruandy („Dzisiaj narysujemy śmierć”, Wydawnictwo Czarne, 2010). Z sali padają pytania. Ile czasu reporter potrzebuje na to, żeby wyjść z cudzej biografii? „Reporter na zupełnie innych zasadach próbuje poczuć to, co czuje bohater” – pada w odpowiedzi. „Literatura faktu opiera się na sztuce empatii”. Relacjonując wydarzenia z najniebezpieczniejszych rejonów świata, Tochman nie czuje się bohaterem. Zapytany o koszty emocjonalne, jakie ponosi w związku z wykonywanym zawodem, odpowiada, że to jest jego praca i nie wypada, żeby autor, który pisze o nieszczęściu ludzi mówił o tym, jak bardzo to przeżywa. „Każdy zawód wymaga swojej ceny” – dodaje. Reporter zdaje sobie sprawę z tego, że pisze o rzeczach trudnych. Wyznaje, że dopiero po latach pozwolił sobie na zaakceptowanie tego, że ludzką rzeczą jest nie chcieć wiedzieć o pewnych wydarzeniach. Jak sam o sobie mówi: „Złagodniałem, dałem ludziom prawo do decydowania”. Bo jego książki nasycone są emocjami: poruszającymi opisami i historiami przyprawiającymi o gęsią skórkę. Trudno pogodzić się z tym, że takie jest życie. Zdaniem reportera świat jest dobry i zły, a on czuje imperatyw do pisania o tej jego gorszej twarzy, rozumiejąc jednocześnie tych, którzy starają się jej nie zauważać. Który z elementów najczęściej występujących w jego książkach, jest dla Tochmana najważniejszy? Bezmiar, lęk, ból czy pamięć?

„Myślę, że pamięć jest bardzo ważna, bo jeżeli nie potrafimy powiedzieć, co się tam stało, kto zabijał, a kto był ofiarą (przyp. red. - jak w przypadku Ruandy), to zgadzamy się z intencjami katów” – stwierdza autor, a po chwili kontynuuje: „Ludobójstwo to jest proces, a masowe zabijanie to jedno z jego końcowych etapów – intencją katów jest wymazanie ofiar z naszej pamięci zbiorowej”.

Czego brakuje w polskim reportażu? „Pieniędzy” – odpowiada szybko, wywołując na sali salwy śmiechu. Dlatego miał w planach książkę o celebrytach? Tę kwestię Tochman kwituje krótko: celebryci chcą żeby o nich pisać, w odróżnieniu od zwykłych, szarych postaci, będących bohaterami reportaży. Więcej opowiada o kondycji polskiego reportażu, wspominając na przykład „hejt”, którym został obsypany za książkę o Filipinach, w której pozwolił sobie na niepochlebną opinię na temat Kościoła.  

„Żeby publikować obecnie w tym kraju reportaże trzeba być niesamowicie silnym psychicznie. Gdybym publikował teraz te reportaże, które publikowałem kiedyś, to bałbym się wyjść na ulicę. Nie chce mi się. Nie mam na to siły. Jak się kiedyś bardzo wkurzę, to napiszę książkę „Wściekły Pies 2”.”- wyjaśnia. A potem dodaje: „Ciekawe rzeczy dzieją się w innych miejscach na świecie, my żyjemy w stosunkowo nudnym kraju. Powinniśmy to docenić. Tam gdzie jest ciekawie, dzieje się źle”.

 
Roksana Obuchowska 
Redakcja DOKiS.pl


Spotkanie z Wojciechem Tochmanem odbyło się w ramach Miesiąca Spotkań Autorskich. Festiwal potrwa do 3 sierpnia. Spotkania z autorami odbywają codziennie o godzinie 19:00 i 20:30 we wrocławskiej Mediatece.

 

Więcej na temat wydarzenia można przeczytać: tutaj.

Jeżeli zainteresował cię ten artykuł polecamy także: 

Szkocka kratka 

Zabierz kryminał na wakacje 

Powiązane wydarzenia

Miesiąc Spotkań Autorskich

https://www.traditionrolex.com/30