Kryminał ze snu

2014-05-22  12:01

O przedwojennych metodach tropienia zabójcy, o tremie, która może odebrać głos, i moście londyńskim ze snu rozmawiam z Nadią Szagdaj, wrocławianką, autorką cyklu powieści kryminalnych „Kroniki Klary Schulz”.


Zacznijmy od Wrocławia…

No tak, nie można go pominąć. Kocham Wrocław i znam to miasto od podszewki. Zresztą Dolny Śląsk również.  Dlatego tutaj umieszczam akcję swoich powieści. Klara Schulz przechadza się po Breslau (Wrocławiu), Trebnitz (Trzebnicy), a w następnej części Kronik, którą właśnie piszę pod roboczym tytułem Grande Finale, po Schweidnitz  (Świdnicy). O Dolnym Śląsku robiłam wiele filmów dokumentalnych, albumów fotograficznych. Dzięki temu odkrywałam różne zakamarki, podziemne tunele, podwórka, dokopałam się do wielu ciekawostek i  niesamowitych historii. Na przykład mało kto wie jak doskonała akustyka w opactwie cystersów w Lubiążu pozwalała stojącym na parterze podsłuchiwać szepty braci zakonnych znajdujących się w końcu korytarza na drugiej kondygnacji.  Wiadomo, wszystko po to, by kontrolować zakonników. Czuję się wrocławianką, Polką niekoniecznie.

Umiejscowienie akcji książek kryminalnych w przedwojennej scenerii może przysporzyć autorowi nieco komplikacji. Trzeba orientować się w ówczesnych realiach i topografii, trzeba znać pracę ówczesnych stróżów prawa.

Moje książki to nie atlas, ale już opis tego, co się wówczas jadło, jest prawdziwy. Mam wiele wydawnictw, które ukazują  historię przedmiotów codziennego użytku – choćby grzebienia - korzystam z nich nieustannie. Znam niemiecki, więc czytałam sporo gazet z początku XX wieku. Prawdziwą ówczesną historię, dziejącą się jakby obok perypetii  Klary, umieściłam w Grande Finale. Trzeba jednak przyznać, że kilkadziesiąt lat temu trudniej było być policjantem niż mordercą. Okoliczności i skąpe metody kryminalistyczne sprzyjały tym, którzy stali po ciemnej stronie. Ale i tak śledczy radzili sobie jak mogli, na przykład badając ofiarę, po gęsiej skórce na rękach poznawali, czy znała zabójcę czy też nie. O daktyloskopii czy testach DNA trzeba zapomnieć.

No właśnie, a seriale o CSI pokazują jak rozwinęła się kryminologia, która błyskawicznie pozwala  znaleźć sprawcę i postawić go przed sądem.

Mam kolegów policjantów, z których wiedzy i doświadczenia nieraz czerpałam. Oni oburzają się na odrealnioną nieco wizję pracy śledczych w amerykańskich serialach. Tam badanie DNA robi się od ręki, a w rzeczywistości czeka się tygodniami. Detektywi w Breslau przeważnie opierali się na zeznaniach świadków i jasności swego umysłu. Tak zresztą jak mój ulubiony Sherlock Holmes.

Aby było trudniej główną bohaterką-detektywem uczyniła Pani kobietę. Dlaczego?

Klara jest kilka kroków do przodu w stosunku do ówczesnych kobiet: ma silny charakter, uprawia typowo męski zawód - ma tu wsparcie ojca, emerytowanego policjanta, z którym wspólnie prowadzą agencję detektywistyczną. Flirtuje, nie stroni od alkoholu. Ma rodzinę – kilkuletniego syna i męża lekarza, ale nie zachowuje się jak matrona. Poza tym jest jak każda kobieta: trochę uparta, trochę  nieprzewidywalna, trochę próżna.  Jej postępowanie czasami trudno zrozumieć, szczególnie mężczyznom. Klara to w dziewięćdziesięciu procentach ja. Mam świadomość, że moje Kroniki to literatura bardziej dla kobiet, niż mężczyzn.

 … a powieści kryminalne, których akcja również dzieje się w Breslau, innego wrocławskiego pisarza, Marka Krajewskiego, mają więcej czytelników niż czytelniczek?

Tego nie wiem. Wiem natomiast, że mój Wrocław jest zupełnie inny od Wrocławia, jaki pokazuje Marek Krajewski. Ja inaczej widzę to miasto. Jeśli popełniono morderstwo i jego ślady znajdują się na fasadzie pięknej kamienicy, to mimo wszystko dostrzegam piękno budynku. Smukłe  linie okien, misterne rzeźby, strukturę kamienia, a nie tylko makabrę i realistyczne odzwierciedlenie szczegółów. Spodziewałam się porównań z Markiem Krajewskim, ale ich się nie obawiam.

Skąd czerpie Pani pomysły na swoje książki?

W moim przypadku to proste. Ze snów. Podczas spania w mojej głowie dzieją się takie historie, że tylko je spisać i bestseller gotowy. No żartuję trochę, faktem jest, że mam 17 konspektów książek, które mi się przyśniły. Zauważyłam też, iż wystarczy przed położeniem się do łóżka „zamówić” ciekawą opowieść i po prostu jest. Kiedyś na przykład przyśniło mi się, że wraz z siostrą, na londyńskim moście – ja nie byłam tam nigdy, siostra od kilku lat mieszka  w Wielkiej Brytanii – zamordowałyśmy człowieka. Mam w pamięci wszystkie detale: krew, kostkę brukową, zabytkowe latarnie, punktowe światło, otoczenie. Wykorzystam na pewno. Żeby było jasne, śnią mi się nie tylko historie makabryczne. Mam też pomysł na powieść o miłości, o czekaniu, o namiętności, o tym, co jesteśmy w stanie zrobić dla drugiego człowieka. Akcja rozgrywa się na przestrzeni tysiącleci. Książka ma już nawet tytuł - „Czarna Wieża”, ale jest to książka na później. Jeszcze poczekam z jej napisaniem.

Fotografik, dokumentalista, pisarz, muzyk. Który z tych zawodów jest Pani najbliższy?

Rzeczywiście był taki czas, że robiłam to wszystko naraz. Na dłuższą metę jednak tak się nie da, szczególnie gdy w życiu pojawiają się dzieci. One tak naprawdę porządkują świat i organizują dzień.  Chciałabym się skupić na pisaniu i robieniu dokumentów. I dzieciach.  Resztę zostawiam. Mimo muzycznego wykształcenia – śpiewam sopranem i gram na wiolonczeli – nie widzę się na scenie zbyt często. Mam taką tremę, że aż odbiera głos, paraliżuje. Gdybym dłużej uprawiała zawód śpiewaczki czy wiolonczelistki pewnie bym…  umarła z nerwów. Oczywiście potrafię się zmobilizować i wystąpić na koncercie, ale opanowanie emocji kosztuje mnie wiele wysiłku.

Można już uchylić rąbka tajemnicy, o czym będzie powieść zamykająca trylogię o Klarze Schulz?

Jestem właśnie w trakcie pisania. Dziś tworzyłam dość nieprzyjemną scenę, jakiej jeszcze nie było w moich książkach i trochę się dziwnie czuję. No cóż, jest jesień, po letnich mocnych przygodach Klara wyjeżdża z Breslau do Schweidnitz odpocząć. Przy okazji rozwiąże kolejną zagadkę kryminalną. Może to niezbyt komfortowe dla ciężarnej kobiety, ale jeśli ktoś widział znakomity film braci Coen Fargo z policjantką w zaawansowanej ciąży w roli głównej, to wie, że ta szczególna sytuacja potrafi wyzwolić niezły ciąg zdarzeń.  Książka ukaże się na rynku księgarskim na wiosnę przyszłego roku. No, może trochę przyspieszymy i będzie pod choinkę. Ale o tym zdecyduje wydawca.

Elżbieta Miśkowicz

***

Nadia Szagdaj – urodziła się trzydzieści lat temu we Wrocławiu. Jest wykształconym muzykiem; gra na wiolonczeli, fortepianie oraz czynnie wykonuje zawód śpiewaczki operowej. Prowadzi też wraz z mężem działalność fotograficzno-filmową. Jest mamą pary kilkulatków, Nataszy i Juliusza. Pisać zaczęła w wieku szesnastu lat. Najpierw teksty piosenek, poezję, potem opowiadania i nowele. Zadebiutowała w 2009 r. powieścią fantasy pt. Przepowiednia. W 2013 r. ukazała się jej pierwsza powieść o młodej prywatnej detektyw z Breslau pt. Sprawa Pechowca, rok później kolejna część trylogii Zniknięcie Sary. Ostatnia - Grande Finale (tytuł roboczy) - będzie miała premierę wiosną 2015 r.

https://www.traditionrolex.com/30