Unikalne zdjęcia pożaru kościoła pw. św Elżbiety

2013-12-22  20:00

To był największy i najbardziej niszczycielski pożar w powojennej historii Wrocławia. A także, do dziś, najbardziej tajemniczy. Ogień, który wybuchł 9 czerwca 1976 r. we wrocławskim kościele garnizonowym pod wezwaniem św. Elżbiety strawił niemal doszczętnie wnętrze gotyckiej świątyni. 

Łupem płomieni padły także bezcenne osiemnastowieczne organy, ostatnie dzieło mistrza Michaela Englera dokończone, już pośmiertnie, przez syna i teścia - także uzdolnionych konstruktorów. Zdaniem wielu ekspertów i melomanów były to najwspanialej brzmiące organy w Polsce, lokujące się w ścisłej organowej czołówce Europy i świata. Organy składały się z 3077 piszczałek zgrupowanych w 56 głosów.

Straty w dziedzictwie historycznym były tym bardziej dotkliwe, że pochodzący z XIV w. kościół św. Elżbiety był jednym z nielicznych gotyckich zabytków Wrocławia, który uniknął większych zniszczeń w czasie II wojny światowej.

-  Mieszkałem wtedy bardzo blisko, na ulicy Łaciarskiej. Tamtego dnia zobaczyłem najpierw, ze swojego okna, jak z górnego okna nad zakrystią kościoła wydobywa się strużka dymu. Zaniepokoiło mnie to. Dymu było coraz więcej. Interesowałem się wtedy fotografią i miałem akurat pod ręką aparat, pamiętam że była to wschodnioniemiecka praktica i teleobiektyw. Pomyślałem, że może to podpalenie, albo coś w tym rodzaju i zacząłem robić zdjęcia z myślą, że mogą się przydać dla wyjaśnienia sprawy na przykład w prokuraturze. Robiłem kolejne zdjęcia. W pewnym momencie były już widać płomienie. Potem pożar rozprzestrzeniał się już bardzo szybko. Nad miastem pojawiła się ogromna łuna. Pobiegłem ulicami w tamtą stronę. Bardzo wielu ludzi wyszło wtedy na ulicę. Fotografowałem nadal. Wstrząsającym widokiem było zawalenie się dachu i dźwięk, jaki temu towarzyszył. Potem została już tylko dymiąca ruina, wspomina autor zdjęć, prof. Marian Wołczuk.