1300-letnie drzewo, jaskinia czy...? Wybierz cud przyrody (2)

2014-04-08  14:01

Najstarsze drzewo w Polsce, magiczna Ślęża, zimne Karkonosze czy wielka Jaskinia Niedźwiedzia W ramach naszego plebiscytu "Skarby Dolnego Śląska" przedstawiamy cuda przyrodnicze naszego regionu. Wy wybierzecie najlepszy z nich. Zapraszamy do głosowania. Część  druga. 

Kolorowe jeziorka w Rudawach Janowickich

Znajdziemy je w miejscowości Wieściszowice w gminie Marciszów. Są cztery, a każde znajduje się na innej wysokości. Zielone Jeziorko leży około 555 m n. p., Purpurowe zwane także Czerwonym - około 560 m n.p.m., Błękitne (określane także jako Szmaragdowe, Niebieskie czy Lazurowe) 635 m n.p.m., a najwyżej położony  jest najmniejszy z nich i w dodatku okresowo wysychający Zielony Stawek (znany także jako Czarne Jeziorko) - na ok. 730 m n.p.m.

Dla jasności - nazwy jeziorek nie są tylko pomysłami dawnych mieszkańców na ich odróżnienie. Każde ma niezwykły kolor, co wynika z występowania w wodzie różnych związków chemicznych.

Jeziorka powstały bowiem w dawnych wyrobiskach po kopalniach, w których w latach 1785-1925 wydobywano piryt. W wodzie, która je zalała, są więc związki miedzi i żelaza jak np. pirotyn, chalkopiryt, jamesonit, burnonit czy chalkozyn i wiele, wiele innych. I tak np. w Purpurowym Jeziorku, którego tafla jest rdzawo-żółta, woda jest roztworem kwasu siarkowego i dlatego też ma specyficznie pachnie. Ale już Błękitne Jezioro nie wyróżnia się zapachem, bo w jego wodzie są związki miedzi. Stąd też i jego szmaragdowa barwa.

Turyści, którzy chcą przyjrzeć się temu niezwykłemu miejscu, mogą przejść szlak turystyczny po kolorowych jeziorkach albo wybrać się na dłuższą trasę - szlakiem od kolorowych jeziorek przez Wielką Kopę.

breitling replica watches

Kraina Wygasłych Wulkanów

To obszar od Jawora po Wleń. Kiedyś było tu piekło, a przynajmniej tak to wyglądało. Setki wulkanów wypluwało z siebie, gorącą lawę, dym i popiół, tak że nic nie było widać. A wszystko przez ruchy sejsmiczne, czyli przemieszczenia płyt tektonicznych.

Dziś, miliony lat później, krajobraz oczywiście wygląda znacznie przyjemniej i zachęca do odwiedzin, ale są też pozostałości po tamtych czasach. Możemy tu oglądać wygasłe wulkany - m.in. Wielkie Organy Wielisławskie, Wilczą Górę czy Ostrzycę Proboszczowicką (na zdjęciu wyżej). Tą ostatnią nazywa się nawet Śląską Fudżijamą, jest ona rezerwatem geologiczno-florystycznym, w którym chroni się m.in. ślimaki naskalne - świdrzyki małe i motyle (niepylaka apollo). Wysoki na ponad 500 metrów szczyt był w okresie kultury łużyckiej ośrodkiem kultu słońca. W czasach reformacji w okolicy mieszkało wielu innowierców, którzy należeli do protestanckich sekt. Legenda mówi, że diabeł postanowił zabrać niewiernych mieszkańców Legnicy do piekła na końcu świata. Wsadził ich więc do wielkiego worka, ale podczas wędrówki zahaczył o skalisty szczyt wzgórza i niewierni rozsypali się po okolicy.

Legendą owiana jest także Wilcza Góra - podobno zbójnik zwany Czarnym Krzysztofem ukrył tutaj swe ogromne skarby. Nikomu do tej pory nie udało się ich odnaleźć, więc w spokoju czekają na śmiałków.

Z kolei Wielkie Organy Wielisławskie to pozostałość po stygnącej lawie, która kształtem przypomina wachlarz. Na szczycie, z którego rozciąga się rozległa panorama Gór Kaczawskich, znajdują się pozostałości średniowiecznego grodziska z ruinami zamku zbójnickiego i karczmy.

Charakterystyczne dla Krainy Wygasłych Wulkanów są niespotykane w innych regionach naszego kraju skały takie jak diabazy, porfiry, melafiry i bazanity i zieleńce.

Audemars Piguet Replica Watches

Odra

Ciągnie się przez ponad 850 km, z czego 742 przypada na teren naszego kraju. Jej źródło wybija ze zbocza wzgórza Fidluv kopec w Górach Odrzańskich (na wysokości 634 m n.p.m.) niedaleko miejscowości Kozlov, a dalej Odra płynie już przez Opolszczyznę, Dolny Śląsk i coraz bardziej na północ, aż do morza.

W ostatnich latach jakość wody w Odrze znacznie się poprawiła. - Nie widać tego na pierwszy rzut oka, bo rzeka jest mętna, ale taka już jej natura - mówił w rozmowie z 'Wyborczą' Marian Dziewanowski z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu. - Najważniejszym wskaźnikiem czystości wody jest dla nas obecność w niej organizmów roślinnych i zwierzęcych. Z wody zadowoleni są także wędkarze, którzy zachwalają jakość i smak ryb. Poza tym do Odry zaczynają już wracać raki, tradycyjny znak tego, że woda staje się czysta. (...) Lepsza jakość wody powoduje, że osiedla się na niej więcej ptaków. Nierzadko na Odrze można spotkać już bociany czy czaple. 
W Odrze pływa wiele gatunków ryb, m.in. bolenie, płotki, sandacze i okonie, dlatego tak lubią przesiadywać nad nią wędkarze.

Ci, którzy chcieliby się przyjrzeć lepiej nadodrzańskiej przyrodzie, powinni wybrać się do rezerwatu Łacha Jelcz, który znajduje się w starorzeczu Odry. Ochronie podlega tam kotewka orzecha wodnego, rosnąca na dnie zbiorników o stojącej lub wolno płynącej wodzie. To gatunek w naszym kraju krytycznie zagrożony wymarciem, wpisany do Polskiej Czerwonej Księgi Roślin. W rezerwacie można obserwować czaple czarne, orliki, bieliki, kormorany i wydry.

Odra od zawsze była ważna dla lokalnej gospodarki. Nad jej brzegami budowano porty, rozwijała się żegluga, a wraz z nią handel. Dziś natomiast Dolnoślązacy przypominają, że 'odsunęliśmy się' od Odry, za mało wykorzystując jej potencjał, a przecież moglibyśmy spędzać nad nią czas na bulwarach, marinach czy w restauracjach ulokowanych na barkach.

Na szczęście widać pierwsze jaskółki zmian - choćby słynny wrocławski dom na wodzie, liczne nadodrzańskie trasy rowerowe i spacerowe czy mariny jak ta w Oławie, gdzie stacjonuje kilkadziesiąt jednostek wodnych, w tym motorówki, kajaki, rowery wodne oraz galary, na których organizowane są wycieczki i imprezy, za bosmankę służy tam replika statku pirackiego. Po Odrze pływają też kajakarze i statki wycieczkowe, organizowane są także wyścigi łodzi smoczych, a nawet Dolnośląski Karnawał Odrzański.

Powstał także przewodnik ''Wrocław znad Odry jeszcze piękniejszy'' (autorstwa Bohdana Krzakowskiego), który zachęca do skorzystania z ponad 14-kilometrowej trasy, prowadzącej przez najbardziej interesujący odcinek Wrocławskiego Węzła Wodnego. Startuje ona z przystani hotelu Wodnik przy ul. Na Grobli, dalej pod kładką Zwierzyniecką, obok Ośrodka Wodnego "Rancho", nawraca przy Wyspie Opatowickiej i dalej obok wodniackiego klubu Wiadrus, jazu Szczytniki, zoo, pod mostami Grunwaldzkim, Pokoju, Tumskim, znowu nawraca przy wyspie Piasek, prowadzi obok Muzeum Narodowego, wpływa w ujście Oławy, powraca do Odry obok wieży ciśnień do wyjściowej przystani Na Grobli.

 

Stawy Milickie

To największy park krajobrazowy w Polsce (87 tys. ha) i największy w Europie zespół stawów. Ponieważ Stawy Milickie są siedliskiem rzadkich gatunków, objęto je konwencją ramsarską, chroniącą ważne w skali światowej obszary podmokłe. Zostały też włączone przez ONZ do międzynarodowej sieci ochronnej Living Lakes, czyli listy wyjątkowo cennych żyjących jezior. Są uznawane są za światowy cud natury, jak Bajkał czy Titicaca, choć powstanie zawdzięczają ludziom.

Te najstarsze mają ponad 800 lat. Cystersi z Lubiąża zaczęli tu wtedy wydobywać rudę darniową, a że dookoła jest płasko i mokro, a dzięki płynącej z wolna Baryczy i jej dopływom wystarczyło przegrodzić rzeki groblami i płytkie, szerokie stawy hodowlane były gotowe. Warto też pamiętać, że w średniowieczu katolicy poddawali się wielu postom. Nie jedli więc mięsa co najmniej 130 dni w roku i pozostawały im wtedy ryby.

XVII i XVIII wieku stawy ciągnęły się tu nawet na ponad 13 tys. ha, czyli miały powierzchnię dwukrotnie większą niż obecnie.

Sława milickich karpi przetrwała do dzisiaj. To z tutejszych stawów pochodzą ryby, które Dolnoślązacy (i nie tylko) przyrządzają na swoje stoły wigilijne. Największe okazy pływających tu karpi mają nawet po 20 kg.

Ale nie tylko one są bogactwem tego miejsca. Stawy to także największy w naszym kraju rezerwat chroniący ptaki, a spółka, która nimi zarządza zachęca do 'birdwatchingu', czyli bezwstydnego podglądania skrzydlatych. Wystarczy lornetka, by obserwować ponad 270 gatunków ptaków. Zobaczymy tu przeloty wielotysięcznych stad dzikich gęsi, które w drodze do lęgowisk w tundrze lub zimowych ostoi w Europie Zachodniej odpoczywają i żerują na stawach. Żyją tutaj także m.in. bieliki, perkozy, kaczki krakwy, żurawie czy dziwonie.

Pocieszyć oko można tu także architekturą milickiego pałacu z parkiem angielskim, który był najwspanialszym założeniem klasycystycznym na Śląsku. Należał do Von Maltzanów, jednego z najbogatszych śląskich rodów. Wartość zgromadzonych w pałacu dzieł sztuki (m.in. obrazów Cranacha i Wouwermana), instrumentów z pracowni Stradivariusa i Amatiego oraz uważanego za jeden z największych w Europie zbioru miedziorytów szacowano przed I wojną światową na 13-14 mln marek w złocie.

Dziś po tych bogactwach nie ma śladu i miejsce hrabiów zajęło Technikum Leśne, ale w gabinecie Andreasa von Maltzan zachowały się stiuki, piec, marmurowy łuk i stolarka drzwiowa, a sala balowa z kolumnami jońskimi podtrzymującymi belkowanie i kopułę z latarnią nadal zachwyca.

 

Ślęża

Śląski Olimp choć nie należy do najwyższych wzniesień (ma 718 m n.p.m.) od zawsze cieszył się dużą popularnością wśród mieszkańców regionu. To miejsce kultu - oddawano tu cześć bóstwu słonecznemu, drzewom, źródłom, księżycowi i gwiazdom, a nawet deszczom, burzom i wiatrowi.

Owa góra wielkiej doznawała czci u wszystkich mieszkańców z powodu swego ogromu oraz przeznaczenia, jako że odprawiano na niej przeklęte, pogańskie obrzędy'' - pisał w XI w. Thietmar z Merseburga, biskup i kronikarz.

''Pierwsi rzeczy szląskich pisarze rozliczne jej nadawali nazwy. Zwali ją bądź ze słowiańska: Sabotka, Mons Sabothicus, bądź z niemiecka: Mons Zobtensis lub Silensis, to jest górą milczenia, nie troszcząc się jednak o wyjaśnienie nazw tych powodów - pisał z kolei w 'Tygodniku Ilustrowanym' w 1862 r. Roman Zamorski. - Za to podanie, z pokolenia na pokolenie przez tyle wieków się utrzymujące, zachowało nam wiadomość, że w pogańskich czasach góra ta słynęła jako święte i cudowne miejsce, gdzie na obrzędy i ofiary gromadne zewsząd schodzili się pielgrzymi. Jak podanie to powszednem kiedyś być musiało, świadczy wymownie okoliczność, że nawet odmiana narodowości tutejszej części Szląska zatracić go nie zdołała, że od swych słowiańskich poprzedników przejęli je i zachowali Niemcy. Po dziś dzień nawet prosty niemiecki Szlązak nie bez czci pewnej spogląda ku wierzchołkowi Sobótki, a wyobraźnia jego widzi ją zawsze olśnioną jeszcze dziwów blaskiem.''

Pamiątkami dawnych wierzeń są kamienne wały i rzeźby kultowe (datowane na 700 - 400 lat p.n.e.) m.in. znany miś ślężański (oficjalne nazywany 'Niedźwiedziem), który miał nawet krótki epizod jako turystyczne logo Dolnego Śląska , 'Panna z rybą, czy - znajdujące się już u podnóża Ślęży, w Sobótce - 'Grzyb' i 'Mnich'.

Do dzisiaj zachowało się także mnóstwo legend związanych ze Ślężą. Jedna z nich mówi, że na wędrowca, który wejdzie na szczyt góry, czeka nagroda w postaci jasnowłosej dziewoi, o oczach jak niezapominajki. Dziewczę, przybrane w przejrzystą szatę i wieńce z kwiatów, ukazuje się tylko wybrańcom o czystych sercach i prosi ich o wybawienie z mocy złych czarów. Na razie nikomu się to jednak nie udało. Był wprawdzie jeden młodzieniec, który próbował zwalczyć urok, ale nic z tego nie wyszło. Zjawa zaczęła przybierać różne, niezbyt powabne, postacie, a chłopak uciekł, gdy ujrzał przed sobą smoka ziejącego ogniem. Tak przynajmniej twierdził na początku ubiegłego wieku niemiecki folklorysta Richard Kühnau.

Ślęża jest dzisiaj rezerwatem krajobrazowo-geologiczno-archeologicznym. Chronione są tu zabytki historyczne (poza rzeźbami kultowymi, także m.in. murowany z granitu XIX-wieczny kościół, położone obok niego ruiny zameczku z XIV w., resztki murów zbudowanych ze skały magmowej i schronisko z 1908 r.) oraz przyroda - buki, jawory i wiązy oraz runo leśne z gatunkami częściowo chronionymi jak kopytnik pospolity czy marzanka wonna. Są tu również rzadkie gatunki porostów, mchów i wątrobowców.

Z uroków Ślęży od wieków korzystają wrocławianie, którzy wybierają się tu na niedzielne wyprawy, by ze szczytu góry lub wieży widokowej podziwiać okolicę albo po prostu odpocząć na kocu.

Lucyna Róg

 

Zobacz część pierwszą.

 

Materiał jest częścią cyklu: "Tożsamość Dolnoślązaka - Unia Wielu Kultur" Gazety Wyborczej Wrocław, ukazującego się w Magazynie z Dolnego Śląska.

Materiał publikowany jest w ramach porozumienia zawartego pomiędzy Dolnośląską Kulturą i Sztuką i Gazetą Wyborczą we Wrocławiu.

----
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
Fot. Macie Borowski /Agencja DOKiS.pl 

 
https://www.traditionrolex.com/30